O co chodzi...

Moje zdjęcie
Witaj na naszym blogu! Znalezłeś się właśnie na stronie poświęconej wartym odwiedzenia miejscom w cudownej stolicy Polski. Tutaj możesz poczytać obiektywne recenzje o ciekawych warszawskich atrakcjach autorstwa trzech uczennic IX LO im. K. Hoffamnowej w Warszawie: Agaty, Anny i Joanny. Mamy nadzieję, że nasze posty zachęcą Cię do poznania stolicy. Miłego czytania :)

sobota, 25 października 2014

Drugi cel: Kościół pw. św. Maksymiliana Kolbego w Warszawie

            Kościoły przede wszystkim pełnią funkcje religijne – są miejscem, gdzie wierni się
gromadzą na modlitwie. Niektóre świątynie przetrwały wieki. Możemy dzięki nim poznać architekturę, sztukę, nawet styl życia ludzi w danym okresie historycznym. Zabytkowe kościoły są świadkami historii. Co jednak ze świątyniami, które zostały wybudowane w naszych czasach? One też mogą zachwycać i na pewno zasługują na uwagę. Niedawno odwiedziłam jeden z takich kościołów – pod wezwaniem św. Maksymiliana Kolbego, znajdujący się na Mokotowie.
Pomysł budowy nowej świątyni zrodził się w 1965 roku, kiedy mieszkańcy dzielnicy skierowali pismo do ówczesnych władz komunistycznych z prośbą o pozwolenie na budowę. Władze zdecydowanie odmówiły. Ich stanowisko uległo zmianie dopiero dwanaście lat później. Budowa trwała trzy lata. 1 stycznia 1981 roku wszedł z życie dekret Księdza Prymasa Stefana Wyszyńskiego powołujący do istnienia parafię pw. Maksymiliana Kolbego.
Świątynia ta nie przypomina innych. Gdy przeprowadziłem się do Warszawy, zobaczyłem w przelocie ten budynek. Nigdy nie sądziłem, że to kościół. Uświadomili mnie dopiero mieszkańcy mojego osiedla, gdy zapytałem się, gdzie jest najbliższa parafia. Na początku budynek mi się nie podobał. Teraz jednak, gdy poznałem całą historię, uważam, że jest wyjątkowy – powiedział mi jeden z parafian, zapytany o opinię na temat budowli. Jak możemy zobaczyć na obrazku obok, budynek kościoła jest szeroki, a w oczy rzuca się wysoki komin. Projekt jest związany z historią patrona parafii, św. Maksymiliana Kolbego.
Rejmund Maksymilian Maria Kolbe urodził się w 1894 roku w Pabianicach koło Łodzi. Gdy miał dwanaście lat, w kościele objawiła mu się Matka Boża, trzymająca dwie korony – białą i czerwoną. Pierwsza oznaczała czystość, druga – męczeństwo. Maksymilian wraz ze swoim bratem wstąpił do zakonu franciszkanów. W 1918 roku Kolbe otrzymał święcenia kapłańskie w Rzymie. Rok wcześniej założył wspólnotę Rycerstwo Niepokalanej, a także klasztor Niepokalanów koło Teresina (około 40 km. od Warszawy). W 1930 roku udał się do Japonii, aby po kilku latach powrócić do Polski. Po wybuchy wojny, już we wrześniu 1939 roku Niemcy przystąpili do likwidacji Niepokalanowa. Maksymilian wraz z innymi zakonnikami został aresztowany i wywieziony do obozu w Amtlitz, a następnie przeniesiony do Ostrzeszowa. Zostali zwolnieni 8 grudnia, w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. W lutym 1941 roku ojciec Kolbe został wywieziony na Pawiak, w związku z jego działalnością – pomagał ludziom wysiedlonym z Poznania, wśród których było wielu Żydów. W więzieniu był wielokrotnie dotkliwie karany za swoją wiarę, a 25 maja wywieziono go do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Komendant obozu wielokrotnie bardzo dotkliwie krzywdził ojca Kolbego – bił go, kopał, wyznaczał mu nieludzką pracę, katował go tak, że ksiądz był cały w krwi; gdy raz po torturach stracił przytomność, komendant kazał go zakopać żywcem, lecz współwięźniom udało się go wydobyć z ziemi. Gdy pod koniec 1941 roku uciekł jeden z więźniów, komendant zarządził, że za karę co dziesiąta osoba z bloku miała zostać skazana na śmierć głodową. Wśród wytypowanych znalazł się Franciszek Gajowniczek, który był zrozpaczony, że opuści swoją żonę i dzieci. Wtedy z szeregu wyszedł Maksymilian Kolbe i zaoferował, że pójdzie za Franciszka na śmierć. Przyzwyczajony do głodu, ojciec Kolbe przetrwał ponad dwa tygodnie, a następnie, dnia 14 sierpnia 1941, w dniu Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, został dobity zastrzykiem z fenolu. Miał 47 lat. Jego ciało zostało spalone w krematorium.

Do tego właśnie, oświęcimskiego krematorium, nawiązuje projekt kościoła przy ulicy Rzymowskiego. Wierni wybrali go w głosowaniu, chcieli, by przypominał męczeńską śmierć patrona. Kamieniem węgielnym pod budowę świątyni jest część cegły z pieca krematoryjnego w Oświęcimiu (Auschwitz) i prochy z krematorium w Brzezince (Birkenau).
Obecnie trwają prace remontowe kościoła – malowanie ścian, odnawianie dachu, zakup nowych ławek itp. Wnętrze kościoła staje się dzięki temu jaśniejsze, jednak nawet bez tego świątynia ta jest wyjątkowa – komin góruje nad biurowcami i blokami mieszkalnymi, przypominając mieszkańcom Mokotowa o potędze miłości bliźniego.
http://parafia-maksymilian.waw.pl/index.php

sobota, 4 października 2014

Pierwszy cel: Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie


Widok na Muzeum Sztuki Nowoczesnej z zewnątrz
Wycieczki do muzeów nigdy nie wzbudzają w młodych ludziach zbytniego entuzjazmu. Kojarzą im się one wyłącznie z chodzeniem między starymi przedmiotami o historycznym znaczeniu, z których ludzie korzystali wiele wieków temu. Wystawy zdają się w żaden sposób nie dotyczyć problemów codziennego życia, przepełnionego nowoczesnością. Młodzież męczy również zakaz dotykania eksponatów. Całkowity brak interakcji powoduje, że historie opowiadane przez przewodników zdają się być nudne i całkowicie niedzisiejsze. W samym sercu stolicy znajduje się jednak miejsce, które całkowicie zmienia sposób odbierania słowa ,,muzeum”. Od stycznia 2008 roku, w siedzibie tymczasowej przy ulicy Pańskiej 3, mieści się bowiem Muzeum Sztuki Nowoczesnej. 


NIE TAK DAWNO TEMU…
To niezwykłe miejsce powstało 29 kwietnia 2005r. na mocy porozumienia Waldemara Dąbrowskiego i Lecha Kaczyńskiego, którzy to 9 lat temu piastowali stanowiska Ministra Kultury i Prezydenta miasta Warszawy. Muzeum miało symbolizować pragnienie modernizacji Polski – „świeżo upieczonego” członka Unii Europejskiej. Po wielu przeciwnościach w 2007 roku wybrano projekt gmachu muzeum, autorstwa Christiana Kereza. Budowa budynku na placu Defilad miała zostać ukończona do 2012 roku. Inwestycji nie udało się jednak zrealizować. Cel ma zostać jednak osiągnięty do 2016r. Do tego czasu muzeum organizuje wystawy w siedzibie tymczasowej właśnie przy ulicy Pańskiej 3.

I GDZIE TE EKSPONATY?
Jedną z najbardziej charakterystycznych cech tego muzeum jest brak stałej wystawy. Prezentowane są w nim tylko i wyłącznie wystawy czasowe, na których możemy podziwiać prace zarówno Polskich, jak i zagranicznych artystów. Tematy poruszane w ich pracach są skrajnie różne – od tych dotyczących architektury aż po te, które skłaniają do refleksji nad miejscem człowieka we współczesnym świecie. Świecie zdominowanym przez środki masowego przekazu, dające nieograniczoną zdolność do komunikowania się z innymi ludźmi bez wychodzenia z domu.  Temu też tematowi poświęcona jest jedna z właśnie trwających wystaw zatytułowana ,,Ustawienia prywatności. Sztuka po Internecie.”. Chciałabym, zatrzymać się chwilę dłużej nad istotą i pracami przygotowanymi na tę właśnie wystawę.

INTERNET – COŚ POZA RZECZYWISTOŚCIĄ CZY JEJ UZUPEŁNIENIE? Nierealny czy realny świat?
Wystawa znajduje się na drugim piętrze muzeum. Jest ona skierowana głównie do młodych ludzi, którzy dorastają w świecie, jak głosi napis przy wejściu na wystawę,: ,,w którym coraz bardziej zacierają się granice między produkcją i konsumpcją, domeną publiczną i prywatną, oryginałem i kopią, tym co intymne i tym co pokazujemy wszystkim.” Prace różnych artystów dotyczą rozmaitych zagadnień związanych właśnie z tematem informatyzacji świata i upubliczniania naszego życia prywatnego ale także sposobu kreowania swojego ,,ja” w cyberprzestrzeni.
Za szczególnie ciekawą i godną uwagi uznaję instalację pt. ,,Wybacz, że nie powiedziałam nawet cześć” autorstwa Hannah Perry. Instalacja złożona z rusztowania, głośników samochodowych, plazmy (na której możemy oglądać film prezentujący różne zachowania ludzi) oraz tworzywa sztucznego jest refleksją nad pytaniami o autentyczność przeżywanych przez młodych ludzi emocji a także o potencjał jaki daje technologia w tworzeniu swojego wizerunku. Ta bardzo ciekawa instalacja na długo pozostaje w pamięci zwiedzających.
Instalacja autorstwa Hannah Perry "Wybacz, że nie powiedziałam nawet cześć"
Innym motywem obecnym w prezentowanych pracach jest wpływ kultury masowej na kształtowanie, konsumpcyjnego, miejskiego stylu życia a także zagrożenia z tego wynikające. Temu właśnie tematowi poświęcone są animacje cyfrowe Takeshiego Muraty: ,,Trzecia w nocy” pochodzące z serii ,,Syntezatory”. Przed pracami tego właśnie artysty spędziłam najwięcej czasu. Wzbudziły one bowiem we mnie emocje, które początkowo trudno mi było jednoznacznie zdefiniować. Najprościej można jednak powiedzieć, że odbiorca czuje się przytłoczony perfekcją a jednocześnie całkowitym spłaszczeniem przedmiotów z grafiki. Uczucie wewnętrznego niepokoju pozostało ze mną na długo po odejściu od prac.

Animacje Takeshiego Muraty "Trzecia w nocy"
Warte wspomnienia są również bardzo nietypowe dzieła Jona Rafmana wykonane w ramach serii ,,9 oczu”. Artysta do przedstawienia swoich refleksji używa zdjęć wykonanych przez Google Street View – aplikację umożliwiającą wycieczkę po dowolnie wybranym miejscu na ziemi bez wstawania od monitora. Rafman drukuje wybrane przez niego zdjęcia, najczęściej przedstawiające absurdalne zajścia na ulicy ale również czasami po prostu zwykłych przechodniów, w skali wielkoformatowej. Oglądanie jego dzieł uświadamia nam, że cyfryzacja życia doprowadziła do, często niechcianego przez nas, przymusowego ograniczenia prywatności. Informatyzacja świata znacząco wpłynęła na ułatwieni ciągłej inwigilacji nieświadomych tego procesu mieszkańców naszego globu.
Na wystawie znajduje się jeszcze wiele ciekawych, zmuszających do licznych refleksji obiektów dlatego gorąco zachęcam do wstąpienia do muzeum. Prezentacja prac przygotowanych na tę wystawę trwać będzie aż do 06.01.2015r.

Jon Rofman "9 oczu"
DWA SŁOWA O INNYCH WYSTAWACH CZYLI COŚ DLA PASJONATÓW I NIE TYLKO…
Jednocześnie do 14.12.2014r. na parterze muzeum trwa wystawa 25 makiet prezentujących perły polskiej architektury współczesnej. Zbiór miniaturowych obiektów jest prezentowany dla uczczenia jubileuszu 20 - lecia miesięcznika ,,Architektura – murator”. W ramach tej wystawy, zwiedzający mają do wyboru 7 ścieżek tematycznych. Na każdej z nich nacisk został położony na inny aspekt wpływu architekt uryna nasze życie. Wszystkie makiety wywarły na mnie ogromne wrażenie ze względu na dbałość o każdy detal ich konstrukcji i wyposażenia. Chcąc zachęcić was do odwiedzenia tej wystawy nie zamierzam zdradzić nawet nazw prezentowanych na niej, pomniejszonych budynków. Wierzcie mi jednak, że naprawdę warto wygospodarować chwilę czasu, aby wstąpić do gmachu muzeum.
Ścieżki dydaktyczne

Trzecią wystawą, która ma miejsce obecnie w muzeum to wystawa prac Marii Bartuszovej zatytułowana ,,Formy przejściowe”. Przyznam jednak szczerze, że bardzo szybko ją opuściłam. Jest to wystawa dosyć ciekawa jednak warto na nią pójść jeżeli jest się naprawdę zainteresowanym sztuką abstrakcyjną. W innym przypadku (tak jak niestety i w moim) trudno zrozumieć przesłanie autorki i szybko można się zniechęcić do sztuki współczesnej. Dlatego odradzałabym tę wystawę osobom, które po raz pierwszy w życiu mają do czynienia ze sztuką naszych czasów.

KREUJMY NASZĄ STOLICĘ
Oprócz wielu wystaw w gmachu muzeum odbywają się też spotkania, wykłady i pokazy filmów. Częstotliwość ich organizowania jest niezwykle duża przez co świadczy o tym jak mocno miejsce to tętni życiem. Informacje o poszczególnych wydarzeniach znajdziemy na stronie muzeum(link poniżej) w zakładce ,,WYDARZENIA”. Warto wspomnieć, że imprezy te są najczęściej organizowane w ramach różnych projektów. Jednym z właśnie trwających przedsięwzięć jest, mający miejsce już po raz szósty, festiwal ,,Warszawa w budowie”. Co roku zmienia się motyw przewodni tego wydarzenia. Tegoroczne nosi nazwę ,,Miasto artystów”. Projekt ten jawi nam Warszawę jako mieszkanie wielu zdolnych ludzi, których wpływ na życie stolicy jest wciąż niedoceniany i niewspierany. Sądzę, iż warto uczestniczyć przynajmniej w jednym wydarzeniu z tego cyklu, aby móc wyrobić sobie o nim własną opinię.