O co chodzi...

Moje zdjęcie
Witaj na naszym blogu! Znalezłeś się właśnie na stronie poświęconej wartym odwiedzenia miejscom w cudownej stolicy Polski. Tutaj możesz poczytać obiektywne recenzje o ciekawych warszawskich atrakcjach autorstwa trzech uczennic IX LO im. K. Hoffamnowej w Warszawie: Agaty, Anny i Joanny. Mamy nadzieję, że nasze posty zachęcą Cię do poznania stolicy. Miłego czytania :)

niedziela, 28 grudnia 2014

Siódmy cel: Pomnik Czterech Poetów Legionistów

Powązki Wojskowe to wyjątkowa nekropolia, która przybliża staranie 200 lat polskich starań o niepodległość.


Jednym z monumentów na Cmentarzu Wojskowym Powązki jest Pomnik Czterech Poetów Legionistów. W zbiorowej mogile spoczęły prochy czterech żołnierzy poetów. Walczyli oni w II Brygadzie Legionistów dowodzonej przez płk. Józefa Hallera. Monument znany jest także pod nazwą Pomnika Kaniowszczyków. Ma to związek z bitwą pod Kaniowem, stoczoną przez II Brygadę z wojskami niemieckimi 11 maja 1918 roku. Doszło do niej w wyniku podpisania przez państwa centralne traktatów brzeskich z Rosją bolszewicką i Ukraińską Republiką Ludową, które kwestionowały polskie dążenia do niepodległości. Na znak protestu podlegająca dowództwu austriackiemu II Brygada przekroczyła linię frontu pod Rarańczą i przyłączyła się do II Korpusu Polskiego. Został on rozbity przez Niemców w bitwie kaniowskiej. Większość żołnierzy dostała się do niewoli niemieckiej.

Por. J. Mączka
Ppłk Bogusław Szul-Skjoldkrona  (1895-1920)
Oficer 3. Pułku Piechoty Brygady Legionów Polskich, II Korpusu Polskiego i armii gen. Hallera. Zginął w wyprawie na Kijów. Zasłynął jako „pieśniarz czynu Legionów”.

Kpt. Rudolf Brandys (1895-1918)
Oficer 2. Pułku Piechoty Legionów Polskich, a następnie 14. Pułku Piechoty II Korpusu Polskiego. Podczas bitwy kaniowskiej został ciężko ranny, a następnie dobity bagnetami przez niemieckich żołnierzy.


Por. Józef Mączka (1988-1918)
Oficer 2. Szwadronu Ułanów II Brygady Legionów Polskich. Zmarł na cholerę. Ideę legionową przekazał w poezjach pt. Starym Szlakiem. Na wigilię skomponował kolędę dla Komendy Legionów pt. W dzień Bożego Narodzenia.

Mjr Władysław Gniady (1888-1918)
Szef sztabu II Brygady Legionów. Zmarł na zapalenie płuc w Warszawie. Opracował plan przejścia przez front pod Rarańczą.

Szósty cel: Brama Straceń Cytadeli Warszawskiej


Cytadela Aleksandrowska, zwana od lat międzywojennych Warszawską, jest symbolem klęski i wieloletniej dominacji caratu nad Polakami. Zbudowana po stłumieniu powstania listopadowego przez władze rosyjskie w latach 1832-1834, miała utrzymać w posłuszeństwie buntownicze miasto. Według mnie jest to miejsce, którego poznanie zajmuje trochę czasu, ale zapewnia niezapomniane uczucie ducha patriotyzmu.

Na wschodnim stoku twierdzy, od strony Wisły, wykonywano wyroki śmierci. Stała tam szubienica, której szczątki zostały wmurowane w obelisk przy Bramie Straceń. Przechodzili przez nią skazańcy- więźniowie polityczni.  Brama straceń była nazywana wówczas Iwanowską, dla upamiętnienia feldmarszałka Iwana Paskiewicza, księcia warszawskiego- pacyfikatora Powstania Listopadowego.


Ciała straceńców były chowane bezpośrednio na stoku twierdzy w najgłębszej tajemnicy pod osłoną nocy. W latach 1932-1933 z inicjatywy Koła Warszawskiego Stowarzyszenia Byłych Więźniów Politycznych wschodni stok Cytadeli został przekształcony w symboliczny cmentarz. Ustawiono tam 152 krzyże i 7 macew (żydowskie stele nagrobne). Ponadto w Bramę Straceń wmurowano tablice z nazwiskami ofiar. Wymieniono tu m.in.: Romualda Traugutta, Rafała Krajewskiego, Jana Jeziorańskiego i Romana Żulińskiego. Cmentarz został odnowiony w 1952 roku po zniszczeniu w czasie II wojny światowej. Na Cytadeli ostatnia egzekucja odbyła się 18 lipca 1931 roku. Wtedy za szpiegostwo na rzecz Sowietów rozstrzelano mjr. Piotra Demkowskiego.


niedziela, 30 listopada 2014

Piąty cel: Cmentarz Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich



 Jest to wojenna nekropolia żołnierzy Armii Czerwonej, poległych w walce lub zmarłych w wyniku odniesionych ran i chorób, w latach 1944-1945. Są tam pochowali żołnierze walczący o wyzwolenie Polski spod okupacji niemieckiej.


Cmentarz, którego powstanie datowane jest na lata 1949-1950, skrywa prochy 21 468 żołnierzy i oficerów 1 Frontu Białoruskiego, którzy polegli w walkach o Warszawę pod koniec II wojny światowej. Po roku 1949 ich prochy zostały ekshumowane z cmentarzy lokalnych i tymczasowych i przeniesione właśnie na tą, nieczynną już, nekropolię. Zajmuje 19,2 hektara i ma charakter rozległego parku z elementami mauzoleum. Całość została zaprojektowana przez Bogdana Lacherta, a zieleń przez Władysława Niemierskiego. Cmentarz otwarto dokładnie w piątą rocznicę kapitulacji Niemiec.

Prochy żołnierzy pogrzebano w 834 mogiłach, a 294 z nich to groby indywidualne. Centralną część cmentarza stanowi szeroka aleja, która poprzez trzy tarasy prowadzi do 21-metrowego[3] granitowego obelisku.

Napis na obelisku głosi: „Ku wiecznej chwale bohaterskich żołnierzy niezwyciężonej Armii radzieckiej, poległych w bojach z hitlerowskim najeźdźcą o wyzwolenie Polski i naszej stolicy Warszawy”.

Po obu stronach obelisku znajdują się monumentalne rzeźby przedstawiające żołnierzy Armii Czerwonej dłuta Jerzego Jarnuszkiewicza (Bohaterstwo) i Stanisława Lisowskiego (Ofiarność). Cmentarz otacza artystycznie skomponowana zieleń, dzieło Władysława Niemirskiego.

Pogrzebani żołnierze byli zgrupowani w następujących formacjach 1 Frontu Białoruskiego:

  • 8 Armia Gwardii
  • 28, 47, 48, 65,69, 70 Armii
  • 2 Armii Pancernej Grupy Kawalerii Zmechanizowanej
  • 6 i 16 Armii Lotniczej
  • 46 Korpus Strzelecki
  • 2 i 7 Korpus Kawalerii
  • 1 Korpus Pancerny Gwardii

Cmentarz znajduję się w Warszawie przy ulicy Żwirki i Wigury 10.

























Źródło: Karol Mórawski, Warszawskie Cmentarze. Przewodnik historyczny. 

poniedziałek, 24 listopada 2014

Czwarty cel: Park Moczydło

Park Moczydło
Każdy z nas potrzebuje chwili odpoczynku. W dzisiejszych czasach jest jednak bardzo trudno o chwilę wytchnienia wśród natury. Możliwość taką daje warszawiakom Park Moczydło.

Krótko o historii
Park powstał na przełomie lat 60-70. Dawniej na tym obszarze dominowały wysypiska, zabudowania, glinianki. Uczniowie okolicznych szkół, mieszkańcy Woli i pracownicy lokalnych zakładów postanowili uporządkować to miejsce.

Obecnie
Na dzień dzisiejszy jest to jeden najlepiej utrzymanych parków w Warszawie. Charakterystyczną cechą tego obiektu są są dwa stawy o bardzo dobrej jakości wody. Ze względu na dobry stan wody można tu podziwiać między innymi kaczki karolinki, łabędzie i innych członków ptasiej rodziny.
Na unikalny charakter tego miejsca duży wpływ ma obecność tzw. Górki Moczydłowskiej. Jest to dosyć duże wzniesienie, które zostało usypane podczas „porządków” robionych przez mieszkańców Woli na tym terenie. Usypisko stanowi doskonały punkt widokowy. Na górze są ławeczki. Siedząc na nich można podziwiać panoramę dzielnicy.

Coś dla ciała… 
Ostatnio park został wyposażony w przyrządy do ćwiczeń. Są one ogólno dostępne i cieszą się niezwykłą popularnością. Mieszkańcy cieszą się, że mogą zadbać o swoją formę ćwicząc pod gołym niebem. Również Górka Moczydłowska znalazła zastosowanie dla miłośników aktywnego wypoczynku. W zimie jest to raj dla saneczkarzy i „jabłuszkowców”. Sama byłam świadkiem również zjazdów narciarskich. Park ma również atrakcję dla najmłodszych. Którą jest śliczny, nowo wybudowany plac zabaw. Nieopodal tego kompleksu znajduje się rarytas dla sportsmenów - korty tenisowe i boiska sportowe. W przyległym do niego Parku Sowińskiego swój raj znajdą zaś rolkarze, którzy mogą korzystać z pięknych ścieżek utworzonych właśnie z myślą o ich potrzebach.

I dla ducha
07.04.2001 roku w parku została odsłonięta Figura Jezusa Miłosiernego. Wykonany z brązy posąg mierzy 2,5 metra wysokości a dodatkowo jest ustawiony na monumentalnym, granitowym cokole. Napis na cokole głosi: „Jezu ufam Tobie”. Wokół posągu leżą porozrzucane w nieładzie ogromne łupy kamienne, które w zamyśle autora mają symbolizować naszą porozbijaną psychikę i skłócenie społeczeństwa. W tej interpretacji wznosząca się ponad głazami figura Chrystusa Miłosiernego ma wskazywać ludziom drogę do jedności. Autorem tego dzieła jest rzeźbiarz prof. Gustaw Zemła.
Uważam, że jest to bardzo ciekawe miejsce, którego głównym walorem jest możliwość spędzenia czasu praktycznie na łonie natury znajdując się wewnątrz naszej pięknej stolicy. Sądzę, iż nikt nie będzie się tam nudził i bardzo gorąco polecam to miejsce do efektywnego wypoczynku.

sobota, 22 listopada 2014

Trzeci cel: Pomnik 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej

W pośpiechu gnamy przez ulice Warszawy, nie zważając na to, co znajduje się wokół nas. Jeśli już stajemy, to zazwyczaj w wiecznych korkach ulicznych, by trochę ponarzekać       i kolejny raz wcisnąć gaz. Nie zdajemy sobie sprawy, że wzdłuż ulic, w parkach, na skwerach znajdują się warte zainteresowania pomniki. Monumenty Warszawy mają piękną historię i symbolikę, którą należy poznać. Bardzo często wiążą się z II Wojną Światową, co powinno je czynić wartościowszymi dla Polaków. Tymczasem przechodzimy, patrzymy, zapominamy. Nadszedł czas by to zmienić.

W naszym cyklu odkrywania ciekawych miejsc stolicy Polski trzecim celem jest jeden                 z najbardziej charakterystycznych pomników Warszawy- Pomnik 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej. Dzieło Kazimierza Danilewicza (1927-2013)- rzeźbiarza i żołnierza 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK. Pomnik został odkryty 12 września 1993 roku. Znajduje się na szerokim pasie zieleni, kilkaset metrów za kościołem Matki Bożej Królowej Polski. Dominującym elementem jest wielki, betonowy miecz, wokół którego ustawiono kamienne bloki             i wyniosłe kolumny.
Są to świece upamiętniające jedenaście wołyńskich powiatów, w których polska ludność padła ofiarą rzezi wołyńskiej, czyli antypolskiej czystce etnicznej przeprowadzonej przez nacjonalistów ukraińskich w latach 1943-1945 (http://www.zbrodniawolynska.pl/). Na każdej z kolumn umieszczono herb i nazwę powiatu. Kolumny zakończone są od góry "knotami"- lampami. Od dołu są podświetlane reflektorami ukrytymi w bruku.


Nieopodal znajduje się popiersie ppłk. dypl. Jana Wojciecha Kiwerskiego „Oliwy”, dowódcy dywizji. 27. Wołyńska Dywizja Piechoty została utworzona z oddziałów Okręgu Wołyń z związku z rozpoczęciem akcji „Burza” (więcej o akcji na: http://www.dws-xip.pl/PW/formacje/pw57a.html). Wstąpili do niej członkowie oddziałów, które w 1943 r. wzięły udział w samoobronie ludności polskiej przed Ukraińską Powstańczą Armią. Ludobójstwo, jakiego dopuścili się ukraińscy żołnierze w latach 1943-1945 sprawiło, że AK na Wołyniu nie miała wsparcia miejscowej ludności. Dywizja była jedną z największych jednostek partyzanckich w Polsce. W kwietniu 1944 r. liczyła około 6 tys. żołnierzy. Walczyła na Wołyniu, Polesiu i Lubelszczyźnie z mniejszymi i większymi jednostkami niemieckimi, często bez wsparcia Armii Czerwonej. 25 lipca 1944 r. została zmuszona przez wojsko sowieckie do złożenia broni mimo wcześniejszych zapewnień o poszanowaniu jej odrębności.

Jej dowódcą był ppłk dypl. Jan Wojciech Kiwerski „Oliwa” (1910-1944). Poległ on w 18 kwietnia 1944 r. w niewyjaśnionych okolicznościach. Jego uroczysty pogrzeb na Powązkach Warszawskich był jednym z pierwszych, jakie odbyły się w 1989 r. po odsunięciu komunistów od władzy. Spoczął w kwaterze batalionu „Zośka”. Został pośmiertnie awansowany do stopnia generała brygady. Jego imieniem nazwano ulicę na Bielanach.
Patriotyczna symbolika, historia lat okupacji hitlerowskiej, upamiętnienie Obrońców Ojczyzny. Te wszystkie elementy składają się na wspaniałe emocje, które odczuwa każdy obserwator monumentu. Urok i atmosfera tego miejsca jest nie do opisania, dlatego  podsumuję moją pracę słowami Burmistrza Dzielnicy Żoliborz Krzysztofa Bugla: „Cieszmy się dniem dzisiejszym, ale pamiętajmy zarazem skąd nasz ród”1



1Zarychta M., Żoliborz. Śladem walk o niepodległość, Biblioteka Żoliborska, Warszawa 2014, str. 5.
Zarychta M., Żoliborz. Śladem walk o niepodległość, Biblioteka Żoliborska, Warszawa 2014

sobota, 25 października 2014

Drugi cel: Kościół pw. św. Maksymiliana Kolbego w Warszawie

            Kościoły przede wszystkim pełnią funkcje religijne – są miejscem, gdzie wierni się
gromadzą na modlitwie. Niektóre świątynie przetrwały wieki. Możemy dzięki nim poznać architekturę, sztukę, nawet styl życia ludzi w danym okresie historycznym. Zabytkowe kościoły są świadkami historii. Co jednak ze świątyniami, które zostały wybudowane w naszych czasach? One też mogą zachwycać i na pewno zasługują na uwagę. Niedawno odwiedziłam jeden z takich kościołów – pod wezwaniem św. Maksymiliana Kolbego, znajdujący się na Mokotowie.
Pomysł budowy nowej świątyni zrodził się w 1965 roku, kiedy mieszkańcy dzielnicy skierowali pismo do ówczesnych władz komunistycznych z prośbą o pozwolenie na budowę. Władze zdecydowanie odmówiły. Ich stanowisko uległo zmianie dopiero dwanaście lat później. Budowa trwała trzy lata. 1 stycznia 1981 roku wszedł z życie dekret Księdza Prymasa Stefana Wyszyńskiego powołujący do istnienia parafię pw. Maksymiliana Kolbego.
Świątynia ta nie przypomina innych. Gdy przeprowadziłem się do Warszawy, zobaczyłem w przelocie ten budynek. Nigdy nie sądziłem, że to kościół. Uświadomili mnie dopiero mieszkańcy mojego osiedla, gdy zapytałem się, gdzie jest najbliższa parafia. Na początku budynek mi się nie podobał. Teraz jednak, gdy poznałem całą historię, uważam, że jest wyjątkowy – powiedział mi jeden z parafian, zapytany o opinię na temat budowli. Jak możemy zobaczyć na obrazku obok, budynek kościoła jest szeroki, a w oczy rzuca się wysoki komin. Projekt jest związany z historią patrona parafii, św. Maksymiliana Kolbego.
Rejmund Maksymilian Maria Kolbe urodził się w 1894 roku w Pabianicach koło Łodzi. Gdy miał dwanaście lat, w kościele objawiła mu się Matka Boża, trzymająca dwie korony – białą i czerwoną. Pierwsza oznaczała czystość, druga – męczeństwo. Maksymilian wraz ze swoim bratem wstąpił do zakonu franciszkanów. W 1918 roku Kolbe otrzymał święcenia kapłańskie w Rzymie. Rok wcześniej założył wspólnotę Rycerstwo Niepokalanej, a także klasztor Niepokalanów koło Teresina (około 40 km. od Warszawy). W 1930 roku udał się do Japonii, aby po kilku latach powrócić do Polski. Po wybuchy wojny, już we wrześniu 1939 roku Niemcy przystąpili do likwidacji Niepokalanowa. Maksymilian wraz z innymi zakonnikami został aresztowany i wywieziony do obozu w Amtlitz, a następnie przeniesiony do Ostrzeszowa. Zostali zwolnieni 8 grudnia, w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. W lutym 1941 roku ojciec Kolbe został wywieziony na Pawiak, w związku z jego działalnością – pomagał ludziom wysiedlonym z Poznania, wśród których było wielu Żydów. W więzieniu był wielokrotnie dotkliwie karany za swoją wiarę, a 25 maja wywieziono go do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Komendant obozu wielokrotnie bardzo dotkliwie krzywdził ojca Kolbego – bił go, kopał, wyznaczał mu nieludzką pracę, katował go tak, że ksiądz był cały w krwi; gdy raz po torturach stracił przytomność, komendant kazał go zakopać żywcem, lecz współwięźniom udało się go wydobyć z ziemi. Gdy pod koniec 1941 roku uciekł jeden z więźniów, komendant zarządził, że za karę co dziesiąta osoba z bloku miała zostać skazana na śmierć głodową. Wśród wytypowanych znalazł się Franciszek Gajowniczek, który był zrozpaczony, że opuści swoją żonę i dzieci. Wtedy z szeregu wyszedł Maksymilian Kolbe i zaoferował, że pójdzie za Franciszka na śmierć. Przyzwyczajony do głodu, ojciec Kolbe przetrwał ponad dwa tygodnie, a następnie, dnia 14 sierpnia 1941, w dniu Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, został dobity zastrzykiem z fenolu. Miał 47 lat. Jego ciało zostało spalone w krematorium.

Do tego właśnie, oświęcimskiego krematorium, nawiązuje projekt kościoła przy ulicy Rzymowskiego. Wierni wybrali go w głosowaniu, chcieli, by przypominał męczeńską śmierć patrona. Kamieniem węgielnym pod budowę świątyni jest część cegły z pieca krematoryjnego w Oświęcimiu (Auschwitz) i prochy z krematorium w Brzezince (Birkenau).
Obecnie trwają prace remontowe kościoła – malowanie ścian, odnawianie dachu, zakup nowych ławek itp. Wnętrze kościoła staje się dzięki temu jaśniejsze, jednak nawet bez tego świątynia ta jest wyjątkowa – komin góruje nad biurowcami i blokami mieszkalnymi, przypominając mieszkańcom Mokotowa o potędze miłości bliźniego.
http://parafia-maksymilian.waw.pl/index.php

sobota, 4 października 2014

Pierwszy cel: Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie


Widok na Muzeum Sztuki Nowoczesnej z zewnątrz
Wycieczki do muzeów nigdy nie wzbudzają w młodych ludziach zbytniego entuzjazmu. Kojarzą im się one wyłącznie z chodzeniem między starymi przedmiotami o historycznym znaczeniu, z których ludzie korzystali wiele wieków temu. Wystawy zdają się w żaden sposób nie dotyczyć problemów codziennego życia, przepełnionego nowoczesnością. Młodzież męczy również zakaz dotykania eksponatów. Całkowity brak interakcji powoduje, że historie opowiadane przez przewodników zdają się być nudne i całkowicie niedzisiejsze. W samym sercu stolicy znajduje się jednak miejsce, które całkowicie zmienia sposób odbierania słowa ,,muzeum”. Od stycznia 2008 roku, w siedzibie tymczasowej przy ulicy Pańskiej 3, mieści się bowiem Muzeum Sztuki Nowoczesnej. 


NIE TAK DAWNO TEMU…
To niezwykłe miejsce powstało 29 kwietnia 2005r. na mocy porozumienia Waldemara Dąbrowskiego i Lecha Kaczyńskiego, którzy to 9 lat temu piastowali stanowiska Ministra Kultury i Prezydenta miasta Warszawy. Muzeum miało symbolizować pragnienie modernizacji Polski – „świeżo upieczonego” członka Unii Europejskiej. Po wielu przeciwnościach w 2007 roku wybrano projekt gmachu muzeum, autorstwa Christiana Kereza. Budowa budynku na placu Defilad miała zostać ukończona do 2012 roku. Inwestycji nie udało się jednak zrealizować. Cel ma zostać jednak osiągnięty do 2016r. Do tego czasu muzeum organizuje wystawy w siedzibie tymczasowej właśnie przy ulicy Pańskiej 3.

I GDZIE TE EKSPONATY?
Jedną z najbardziej charakterystycznych cech tego muzeum jest brak stałej wystawy. Prezentowane są w nim tylko i wyłącznie wystawy czasowe, na których możemy podziwiać prace zarówno Polskich, jak i zagranicznych artystów. Tematy poruszane w ich pracach są skrajnie różne – od tych dotyczących architektury aż po te, które skłaniają do refleksji nad miejscem człowieka we współczesnym świecie. Świecie zdominowanym przez środki masowego przekazu, dające nieograniczoną zdolność do komunikowania się z innymi ludźmi bez wychodzenia z domu.  Temu też tematowi poświęcona jest jedna z właśnie trwających wystaw zatytułowana ,,Ustawienia prywatności. Sztuka po Internecie.”. Chciałabym, zatrzymać się chwilę dłużej nad istotą i pracami przygotowanymi na tę właśnie wystawę.

INTERNET – COŚ POZA RZECZYWISTOŚCIĄ CZY JEJ UZUPEŁNIENIE? Nierealny czy realny świat?
Wystawa znajduje się na drugim piętrze muzeum. Jest ona skierowana głównie do młodych ludzi, którzy dorastają w świecie, jak głosi napis przy wejściu na wystawę,: ,,w którym coraz bardziej zacierają się granice między produkcją i konsumpcją, domeną publiczną i prywatną, oryginałem i kopią, tym co intymne i tym co pokazujemy wszystkim.” Prace różnych artystów dotyczą rozmaitych zagadnień związanych właśnie z tematem informatyzacji świata i upubliczniania naszego życia prywatnego ale także sposobu kreowania swojego ,,ja” w cyberprzestrzeni.
Za szczególnie ciekawą i godną uwagi uznaję instalację pt. ,,Wybacz, że nie powiedziałam nawet cześć” autorstwa Hannah Perry. Instalacja złożona z rusztowania, głośników samochodowych, plazmy (na której możemy oglądać film prezentujący różne zachowania ludzi) oraz tworzywa sztucznego jest refleksją nad pytaniami o autentyczność przeżywanych przez młodych ludzi emocji a także o potencjał jaki daje technologia w tworzeniu swojego wizerunku. Ta bardzo ciekawa instalacja na długo pozostaje w pamięci zwiedzających.
Instalacja autorstwa Hannah Perry "Wybacz, że nie powiedziałam nawet cześć"
Innym motywem obecnym w prezentowanych pracach jest wpływ kultury masowej na kształtowanie, konsumpcyjnego, miejskiego stylu życia a także zagrożenia z tego wynikające. Temu właśnie tematowi poświęcone są animacje cyfrowe Takeshiego Muraty: ,,Trzecia w nocy” pochodzące z serii ,,Syntezatory”. Przed pracami tego właśnie artysty spędziłam najwięcej czasu. Wzbudziły one bowiem we mnie emocje, które początkowo trudno mi było jednoznacznie zdefiniować. Najprościej można jednak powiedzieć, że odbiorca czuje się przytłoczony perfekcją a jednocześnie całkowitym spłaszczeniem przedmiotów z grafiki. Uczucie wewnętrznego niepokoju pozostało ze mną na długo po odejściu od prac.

Animacje Takeshiego Muraty "Trzecia w nocy"
Warte wspomnienia są również bardzo nietypowe dzieła Jona Rafmana wykonane w ramach serii ,,9 oczu”. Artysta do przedstawienia swoich refleksji używa zdjęć wykonanych przez Google Street View – aplikację umożliwiającą wycieczkę po dowolnie wybranym miejscu na ziemi bez wstawania od monitora. Rafman drukuje wybrane przez niego zdjęcia, najczęściej przedstawiające absurdalne zajścia na ulicy ale również czasami po prostu zwykłych przechodniów, w skali wielkoformatowej. Oglądanie jego dzieł uświadamia nam, że cyfryzacja życia doprowadziła do, często niechcianego przez nas, przymusowego ograniczenia prywatności. Informatyzacja świata znacząco wpłynęła na ułatwieni ciągłej inwigilacji nieświadomych tego procesu mieszkańców naszego globu.
Na wystawie znajduje się jeszcze wiele ciekawych, zmuszających do licznych refleksji obiektów dlatego gorąco zachęcam do wstąpienia do muzeum. Prezentacja prac przygotowanych na tę wystawę trwać będzie aż do 06.01.2015r.

Jon Rofman "9 oczu"
DWA SŁOWA O INNYCH WYSTAWACH CZYLI COŚ DLA PASJONATÓW I NIE TYLKO…
Jednocześnie do 14.12.2014r. na parterze muzeum trwa wystawa 25 makiet prezentujących perły polskiej architektury współczesnej. Zbiór miniaturowych obiektów jest prezentowany dla uczczenia jubileuszu 20 - lecia miesięcznika ,,Architektura – murator”. W ramach tej wystawy, zwiedzający mają do wyboru 7 ścieżek tematycznych. Na każdej z nich nacisk został położony na inny aspekt wpływu architekt uryna nasze życie. Wszystkie makiety wywarły na mnie ogromne wrażenie ze względu na dbałość o każdy detal ich konstrukcji i wyposażenia. Chcąc zachęcić was do odwiedzenia tej wystawy nie zamierzam zdradzić nawet nazw prezentowanych na niej, pomniejszonych budynków. Wierzcie mi jednak, że naprawdę warto wygospodarować chwilę czasu, aby wstąpić do gmachu muzeum.
Ścieżki dydaktyczne

Trzecią wystawą, która ma miejsce obecnie w muzeum to wystawa prac Marii Bartuszovej zatytułowana ,,Formy przejściowe”. Przyznam jednak szczerze, że bardzo szybko ją opuściłam. Jest to wystawa dosyć ciekawa jednak warto na nią pójść jeżeli jest się naprawdę zainteresowanym sztuką abstrakcyjną. W innym przypadku (tak jak niestety i w moim) trudno zrozumieć przesłanie autorki i szybko można się zniechęcić do sztuki współczesnej. Dlatego odradzałabym tę wystawę osobom, które po raz pierwszy w życiu mają do czynienia ze sztuką naszych czasów.

KREUJMY NASZĄ STOLICĘ
Oprócz wielu wystaw w gmachu muzeum odbywają się też spotkania, wykłady i pokazy filmów. Częstotliwość ich organizowania jest niezwykle duża przez co świadczy o tym jak mocno miejsce to tętni życiem. Informacje o poszczególnych wydarzeniach znajdziemy na stronie muzeum(link poniżej) w zakładce ,,WYDARZENIA”. Warto wspomnieć, że imprezy te są najczęściej organizowane w ramach różnych projektów. Jednym z właśnie trwających przedsięwzięć jest, mający miejsce już po raz szósty, festiwal ,,Warszawa w budowie”. Co roku zmienia się motyw przewodni tego wydarzenia. Tegoroczne nosi nazwę ,,Miasto artystów”. Projekt ten jawi nam Warszawę jako mieszkanie wielu zdolnych ludzi, których wpływ na życie stolicy jest wciąż niedoceniany i niewspierany. Sądzę, iż warto uczestniczyć przynajmniej w jednym wydarzeniu z tego cyklu, aby móc wyrobić sobie o nim własną opinię.